2008/05/29

Incydent z plakatem

Plakat chciało się powiesić w Instytucie Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej. Student tego instytutu i współpracownik "RED.a" powiesić plakat chciał.

Miał sprzęt: plakat, taśmę i nóż o ostrzu odpowiedniej długości.

Miał upatrzone miejsce.

Poszedł więc do sekretariatu z pytaniem, czy upatrzone przez niego miejsce jest miejscem według pracownic sekretariatu właściwym. Odpowiedź otrzymał. I wedle odpowiedzi musiał najpierw uzyskać odpowiednią pieczątkę, która informowałaby odbiorców plakatu o zgodzie odpowiednich ludzi.

Zniechęcił się.

Bo odpowiedni ludzie znajdowali się daleko od Instytutu, a jemu chodzić się nie chciało.

Zerwał więc inny plakat, wyciął z niego fragment z pieczątką i fragment ten nakleił na swój plakat. Swój plakat zawiesił w miejscu upatrzonym wcześniej.

Taki sprytny był.

Ale potem wyrzuty sumienia, wizja więzienia i piekła, wizja naprawdę nieprzyjemnego więzienia i naprawdę nieprzyjemnego piekła. Poszedł więc do odpowiednich ludzi i pieczątkę zdobył.

Taka historia. Z morałem. O którym kiedy indziej.

Kiedy? Na przykład w trakcie spotkania z RED.akcją "RED.a" w Instytucie, o którym mowa wyżej, a które odbędzie się prawdopodobnie na początku czerwca i o którym będzie się jeszcze informować.

Ale nieśmiało zaprasza się już teraz.

1 komentarz:

red-akcja pisze...

Plakat z programem Pora Poezji, rzecz jasna.

To tak w ramach przypisu.